Uwielbiam Tatry...
Największą miłością zapałałam do nich dopiero dwa lata temu, podczas dłuższego urlopu.
Te ogromne masywy, niejednokrotnie cudnie oświetlone,
robią piorunujące wrażenie.
Wielogodzinne wędrówki na szczyty, w pocie i łzach,
są warte późniejszych pięknych widoków...
Dopiero w tym roku postanowiliśmy wybrać się na "krokusowe zjawisko",
najczęściej kojarzone z Doliną Chochołowską...
Doliną największą i najdłuższą w całych polskich Tatrach,
w której to na wiosnę można zaobserwować dywany kwiatów...
Nasz tegoroczny wypad był całkowicie spontaniczny i niespodziewany...
Planowany na koniec kwietnia, jednak nieco przyspieszony pogodą,
która w tym roku płata nie lada figle :)
Szybki urlop na słoneczny piątek, zapakowanie rano do auta aparatu, 4 osób i w drogę!
Wrażenia niezapomniane! Cudowne słońce, temperatura,
która rozbierała ludzi do krótkich rękawów, a krokusy zachęcała do otwierania się :)
Śniegu co prawda została już tylko garstka (do aktualnego weekendu....),
ale Ff z Natalką musieli go dobrze wykorzystać! :)
A na odchodne najpiękniejszy widok świata...
Barwa tych krokusów jest przemagiczna ;) Mam zamiar wybrać się tam za 2 tygodnie :) Już się nie mogę doczekać - mam nadzieję, że zastanę tam piękny widok! Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis ;)
OdpowiedzUsuńoj tak, piękne są :) w tym roku wyjątkowo długo "wychodzą" i się trzymają :) udanego wypadu! :)
UsuńPrzepiękne te krokusy :) Kwintesencja wiosny :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazje być na jeden dzionek w Zakopanem i odwiedziłam tylko Gubałówkę oraz Krupówki, ale miasteczko mnie urzekło i obiecałam sobie tam wrócić w niedalekiej przyszłości:)
OdpowiedzUsuńKrokusy przepiękne :) pozdrawiam.